Szał uniesień – kilka lat później…

„Szał uniesień” Władysław Podkowiński

Przeminął szał wraz z uniesieniem
Koń przerażony umknął gdzieś
Dziewczę nie gardzi już odzieniem
życie jej niesie inną treść

Dziś warzy zupy,
targa zakupy,
Kremem smaruje dziecięce pupy
Robi przepierki
Wyżyma ścierki
I w oku brak dawnej iskierki

A i w pamięci
Ślad młodych lat blaknie
Na te balety
I sił już braknie
I nawet chęci

Niestety –
nie ma co zwlekać
Trza mięso siekać
Na kotlety…

Bajka o 3 małych świnkach – wierszyk

Przed wielu wielu laty i bardzo daleko,
gdzieś hen, za siódmą górą i za siódmą rzeką
był las – szeroki i długi.
Pod lasem trzy małe domy:
z cegieł pierwszy,
z patyków drugi
– a trzeci ze słomy.

Kto tutaj mieszka? Trzy małe świnki
– bracia, co lubią być blisko rodzinki
by móc się wspierać w biedzie
gościć się na kolacji lub obiedzie
grzać nogi w cieple kominka
i śmiać się – bo to lubi każda świnka.

O innych ich zwyczajach na razie zamilczę,
bo oto z leśnych chaszczy łypie oko wilcze.
Jako wytrawny zbójca, nim swe dzieło zacznie,
wilk długo swe ofiary obserwuje bacznie.

Następnego poranka już staje łakomy,
ostrząc zęby na świnkę, przed domkiem ze słomy:
– Puk! Puk! Puk! Mała świnko! Puk! Puk!
– Kto puka? – pyta świnka – Przyjaciel? Czy wróg?

– Przyjaciel! Jestem sąsiad z pobliskiego lasu.
Przyglądam ci się pilnie od dłuższego czasu,
i pragnę się zapoznać – wpuść więc mnie do środka.
Zapewniam, nic cię złego z mej strony nie spotka!

– Nie wpuszczę ciebie, wilku! Nie ze mną te sztuczki!
Możesz staruszki mamić, udając ich wnuczki,
lub naiwne dziewczęta czarować tą mową,
lecz ja, choć prosta świnka – jeszcze myślę głową!

– Niezbyt to grzecznie, świnko – ja ładnie prosiłem,
ale w dzisiejszych czasach nie warto być miłym!
Nie chcesz mnie po dobroci w swym domku ugościć –
będę musiał inaczej całą rzecz uprościć:

Mam płuca bardzo mocne – wystarczy, że chuchnę
A twój słomiany domek niby piórko zdmuchnę
A potem, już bez przeszkód, mój ty mały zuchu
To ja ciebie ugoszczę, wygodnie, w mym brzuchu!

To rzekłszy, policzki nadął i potężnie dmucha –
tak czasem dmie przed burzą latem zawierucha.
Wicher tego dmuchnięcia porwał dom ze słomy,
niosąc wiechcie i strzępy w cztery świata strony…

Kwiknęła świnka: – Ach!
I napadł na nią strach…
Lecz wtedy cichy głos
szepnął w sercu: – Twój los
– w twojej głowie i w nogach.
Jeśli zatoniesz w trwogach,
zginiesz, więc nie zwlekaj!
Prędko! Biegnij! Uciekaj!

Tupią więc świńskie nóżki
śladem znajomej dróżki –
tam, gdzie z patyków chata
– Pomocy! – krzyczy do brata.
– Wilk biegnie za mną w ślad!
Otwórz mi, jeśliś brat!

Brat chętnie drzwi otwiera,
wpuszcza uciekiniera,
i tuż przed nosem wilka
ryglują drzwi – na zamków kilka.

Wilk tak do nich powiada:
– Na nic się wam nie nada
ten nędzny szałas,
bo ja go zdmuchnę zaraz!
Chyba że, moi złoci
wpuścicie mnie po dobroci?

– Chyba śnisz! – mówią świnki
– Nie boimy się ciebie!
Na pewno ktoś z rodzinki
pomoże nam w potrzebie!

– Doprawdy? Czyście pewni?
Różni są przecie krewni?
Już dmucham – wy patrzcie, który
nadstawi za was skóry…

Nadyma wilk policzki,
trzęsą się świńskie raciczki,
wilk dmucha – dom się wali!
Biegnijcie, bracia mali!

Tupią więc świńskie nóżki
śladem znajomej dróżki
tam, gdzie ceglana chata
– Pomocy! – krzyczą do brata.
– Wilk biegnie za nami w ślad!
Otwórz nam, jeśliś brat!

Brat chętnie uchodźców wita
i o nic ich nie pyta
i tuż przed nosem wilka
ryglują drzwi – na zamków kilka.

Wilk rzecze – Moje świneczki,
stąd już nie ma ucieczki.
To już ostatni dom,
i zaraz pójdzie na złom!

Lecz, jeśli mnie wpuścicie,
i ładnie ugościcie,
nie pożrę wszystkich trzech
– bo łakomstwo to grzech.

Wybierzcie więc któregoś –
zjem tylko tego jednego,
a dwóch wolno wypuszczę
– bo nie chcę zarosnąć tłuszczem.

Nigdy! – krzyknęły świnki.
Nie znasz naszej rodzinki!
Prędzej zginiemy wszyscy,
nim brata wydadzą bliscy!

Nadyma wilk policzki,
trzęsą się świńskie raciczki,
wilk dmucha – lecz dom ceglany,
mocny – wytrzymały ściany!

– Hurra! Vivat świńska trójca!
Nie zniszczył nas wilczy zbójca,
bo ten dom murowany
porządnie jest zbudowany!

– Co teraz? – myśli wilczysko
– Czeka mnie pośmiewisko,
gdy się ta wieść rozniesie
po całym szerokim lesie.

– Myśl, myśl! – matka uczyła:
Kiedy zawodzi siła,
posłuchaj rady wilczycy,
użyj swej mózgownicy!

Co robić? Ot, prosty plan –
Wejdę po jednej ze ścian
na dach i do komina
– tak jak ten starowina
w czerwonym płaszczu, z worem,
i także jego wzorem

niegrzecznym rózgi wlepię
i skóry im wytrzepię!
Jakem wilczycy syn –
myśl zaraz wcielam w czyn!

I już po ścianie się wspina,
po dachu, hop! do komina.
W kominie duszno i ciemno
i jakoś nieprzyjemno…

Coś wilka szczypie w oczy,
zabiera oddech, mroczy,
a im się w dół spuszcza więcej,
tym w kominie goręcej.

Coraz goręcej i jaśniej…
Nagle wilk jak nie wrzaśnie:
– Ratunku! Ogon mój płonie!
Już po mnie! Różowe nicponie
rozpaliły w kominku –
zaraz tu spłoniesz, wilku!

Lecz wtedy cichy głos
szepnął w sercu: – Twój los
w twojej głowie i w nogach.
Jeśli zatoniesz w trwogach,
zginiesz, więc nie zwlekaj!
Wyłaź szybko! uciekaj!

Tupią więc wilcze nogi
śladem znajomej drogi,
gdzie zimnych wód strumienie
zgaszą wszelkie płomienie.

Rzuca się wilk w nurt rzeki,
co porwie w świat daleki.
Tam inne opowieści,
i bajki innej treści.

A świnki? – o ile dobrze zgadłem
cieszą się, pokrzepiają jadłem
Nie pomną grozy, nie liczą strat
Bo bratem w niedoli okazał się brat.

——-

Piosenka o Gilgameszu

Jak widać na powyższym zdjęciu, postanowiłem włączyć się aktywnie w cudowną akcję rekonstrukcji w warunkach domowych słynnych dzieł sztuki – oto zrekonstruowany przeze mnie Gilgamesz trzymający lwa.

W odpowiedzi na Wasze żywe reakcje i komentarze pragnę uspokoić, że prawie codziennie wychodzimy z Nataszą i Zuzą na spacery, dziewczyny są całe i zdrowe, a ja zwykle występuję w przebraniach bardziej zwyczajnych w naszej kulturze.

Niektórzy pytali o brodę – z czego jest zrobiona? Jest to nieco przybrudzony prostokątny mop marki Vileda (uwaga! lokowanie produktu!)

Inni zachęcali do napisania eposu z czasów zarazy i pytali, czy Gilgamesz ma gilgotki. Epos, pomyślałem, to dla mnie zadanie zbyt trudne i forma trochę zbyt pompatyczna, ale żartobliwa piosnka wykorzystująca niewyrafinowaną i bezpretensjonalną grę słów – to coś w sam raz dla mnie!

Oto więc piosenka o Gilgameszu (tylko wokal – poszukuję kogoś, kto chciałby się pobawić w dogranie do tego aranżacji muzycznej):

Piosenka o Gilgameszu

W starożytności jak pewnie wiesz
Żył cny bohater Gilgamesz
Nim stał się słynnym protagonistą
Poznał kobietę piękną, ognistą

Co mu z metryki mogła iść w matki
Lecz się nie bała tej ludzkiej łatki
gogusiów licznych odrzuciła precz
Bo w Gilgameszu znalazła tę rzecz

On jedyny tak umiał gilgotać
Że nie mogła przestać chichotać
I tak jak dziecko śmiała się
O Gilgameszu gilgaj mnie!

O gilgaj mnie, tak gilgaj mnie
Gilgaj mnie Gilgameszu
Daruj dwojgu nam obojgu nam
Tę słodką chwilę bez stresu

Gilgaj mnie aż u sił będę kresu
Gilgaj mnie o mój Gilgameszu
Gilgameszu Gilgameszu
Gilgameszu gilgaj mnie!

To co tu mamy mówiła mu
To krótka chwila jak ze snu
Gdy mnie opuścisz odejdziesz hen
Lecz kiedyś wspomnisz ten piękny sen

Z pielgrzymim kijem, z torbą podróżną
Trwałego szczęścia szukać tu próżno
Małym więc szczęściem ucieszmy się
o Gilgameszu gilgaj mnie!

On więc gilga ją, wciąż gilga ją
Tak gilga ją dni kilka. Dni te piękne są
Prędko mijają dwojgu im tak jakby jedna chwilka
W końcu jednak Gilgamesz się znudził
Bo się tym gilgotaniem utrudził
Gilgameszu, Gilgameszu
Czemu już nie gilgasz mnie?

Odszedł Gilgamesz zwojować świat
W ludzkiej pamięci odcisnąć ślad
Razem z Enkidu, serdecznym druhem
Rzucił się w przygód wir, zawieruchę

Chciała go uwieść Isztar bogini
Chodziła przed nim w skąpym bikini
Lecz on nic nie chciał z tą wredną babą
Więc musiał walczyć z potwornym Humbabą

Lud mu wystawił pomnik ze spiżu
Lecz gdy nikogo nie było w pobliżu
niemęskie ronił na brodę łzy
Wspominał pierwszej miłości dni

O gilgaj mnie, gilgaj mnie
Gilgaj mnie Gilgameszu
Daruj dwojgu nam obojgu nam
Tę słodką chwilę bez stresu

Gilgaj mnie aż u sił będę kresu
Gilgaj mnie o mój Gilgameszu
Gilgameszu Gilgameszu
Czemu już nie gilgasz mnie?